mieć nie mógł. Wsiadając we wóz o śpiżowych kołach, gdy chwycił za kabłąk u poręczy, zwrócił się do mnie, odwięzując lejce i rzekł:
.... »niech Zews nie wszystkie ciosy niezawodne mierzy w głowę starego króla twego; niechajby go oszczędził, litością zdjęty: ja muszę się oddalić, żebym nie był świadkiem Zewsowych gromów, a nie bluźnił współczując...«
Dziwna mowa Tezeja; nie moją jest winą, że nie Tezej wraca zwycięzki z łowów, zarówno jak nie w mojej jest mocy gości mych zatrzymywać, gdy się rwą sami po za dom, gdzie całem sercem ich podejmuję, —
lecz dziwno mi, że właśnie oddalają się w chwili, kiedy mogę ich potrzebować.
— Więc nie Tezeus; a Jazon czy wrócił?
Jazonów wóz nie wrócił wcale, a reszta jego sług już wślad za panem pobiegła na skraj lasu, gdzie miała spotkać swego króla‑bohatera. —
Podobno Jazon uniesiony gniewem, dłoń grożąc w niebo zwrócił i wymieniał przytem nazwiska mieszkańców tego pałacu.
Widoczne z tych słów, że wy wszyscy wiecie więcej, niż jawnie dajecie nam w słowach do wiadomości,...
Kędyż inni bohatyrowie — ?