Nie zgadłeś panie, com przyszedł powiedzieć; — wóz ich w tej chwili unosi złocisty zdala od gładkich ścian kamiennych waszego domu; mówić polecili mi, jako że głosami błagalnymi sposobią się wezwać boskiego rodzica, by zawiesił cios wiszący nad głową starego króla, goszczącego ich hojnie i żeby długo chronił szczęścia w twej rodzinie.
Szczęścia tak mało jest, jak sięgnę wzrokiem, że gdzie jest szczęścia nadzieja, jest już zawiele o szczęścia nadzieję, —
a bogi, widzę, są zazdrośne ludziom poczucia tej nadziei, co jedyną ulgę przynieść może dla umysłów w trwodze pogrążonych.
Z tych zdarzeń i z tego obrotu rzeczy widzę, że zacieśnia się koło tych, między którymi winnych bym szukać mogła i podejrzenia moje się skupiają...
Bohater Piritoj polecił mi pozdrowić was i dodał, że razem z wami boleje i będzie błagał władającego chmurami Zewsa, by gniew słuszny odwrócił; — na siebie zaś wskazał, że musi gród, choć z żalem, opuścić, bo tak powinność każe uczynić i poczucie słuszności.
W tych słowach jawnych skryta jakaś mowa się mieści...