Zdawało mi się nagle, jakby Clotho sama w przędzeniu wzdrygnęła się, uczuwszy, że się nić kręcona plącze sprawą człowieka, który się wmieszał do rzeczy boskich.
Dziwne poruszenie dostrzegłem na twarzy i gestach syna, gdy ogień żółty imał się polana.
Okrutna matko! Żono na wiek mój niepomna i skłonność moję do lęku, właściwą starości. — Oddal się natychmiast do twoich komnat!
Prowadźcie mnie, niech z oczu mi zejdą niemiłe maski ludzi swarliwych i chętnych do kłótni, na to, by potem dnie i lata całe trawić na płaczu, jakby płacz był zdolny zawrócić z drogi rzecz spełnioną.
Rozchodzą się wszyscy. — Zostają tylko Meleager i Atalanta.
Drgnąłeś przed chwilą i wydałeś okrzyk tak dziwny, tak bolesny, choć stłumiony.
Ogień mnie nagły przeleciał po skórze.
Podniecony jesteś rozmową prędką i słów wymianą nieprzyjaznych.
Uczułem dziwny ból nagły, jak gdyby przesąd ten matki miał być prawdą.