wobec całego mego i rodziców orszaku; czyn, o którym całe miasto mówi już może a jutro wybuchnie głośną wrzawą...
— To, że ona mię potępiła tak bezwzględnie, tak zupełnie, że mię oddała na pastwę płomienia, co mię zaczyna żreć grozą myśli...
— Myśli się tłoczą nawałą skłębioną... —
Tego, coś uczynił, nie mogłeś zrobić inaczej i to jest czyn, który ci chlubę przynosi, choć jest czynem krwawym; więc głowę twoją możesz w tej mierze uznać za spokojną i nie staraj się pamięci wstrząsać rozważaniem wielu szczegółów zdarzeń dnia dzisiejszego.
Takich ludzi nie ma, którzyby jakiekolwiek dzieło spełnili bez żadnej winy, lub ujemnej strony, którą starają się kryć.
Uważałaś strach i lęk ten uroczysty, jaki ogarnął wszystkich w chwili szału mej matki, gdy żagiew w ogień żywy rzuciła; — ten lęk powszechny mnie się udzielił.
Matka!....
Nie było nikogo, któryby nie czuł lęku; a taka wspólna wielu ludzi trwoga musi przejąć serce istoty, o którą wszyscy drżą i daje jej poczuć część owych nieodgadnionych sił skrytych, co czarom podobne są, a kto wie czy nie pochodzą z bogów. —
Nie wiem dlaczego zezwalasz tak opanować twój umysł przywidzeniom — ?