Ród królewski, — co hańbę na ziemię przynieśli.
Ty, żeś był wprzódzi u mnie, z mojemi świniami,
widziałeś, jak ja żyję, — i tuś się przyjść prosił,
popatrzysz, —
jak ich tuczę, —
(wpatrując się w Odysa)
Znasz się z memi psami,
psy się tobie łasiły, — ? — He? —
Ludzie to świnie,
tak ja mówię, — a zasię znów Melantios ninie
mawia: ludzie są kozły. —
Bo on pasie kozły
a ja świnie. —
(do Odysa)
No powiedz, — ostaniesz tu z nami?
Jakie cię też tu do nas okręty przywiozły?
Nie przyszedłeś — bo tutaj piechty; — wkrąg wodami
myśmy tu otoczeni. — Czy z Zakintu strony,
czy od białej Leukady ścian, z wysp Dulichionu,
czyli z Kimmeryjczyków kraju, z smoczej skały?
Czyli z dalsza, od strony wód, gdzie słońce wschodzi?
Mówiłeś coś, niepomnę, — bo się przywierały
już oczy, — a pod wieczór lubię gdy kto gada. —