..... To tam, we Phylace, gdzieś powiódł mnie wziętą z domu ojcowego;... tam byłam sama, wyczekująca daremno,
a tu... tutaj tyś ze mną
chętny, powolny.
Ja tobie luba, jako nigdy
..........
..... To tam, we Phylace, kędyś domostwo stawiał sobie i mnie; dworzec z marmuru i brązów, z bukowych krokwi i płatew jodłowych, zaciosanych strojnie, tam była nasza miłość bolesna —
..... i tyle łez i goryczy wiele, wiele dławiło mi gardło i dech, —
aż dziś czuję w ustach słodycz i woń przemiłą, żem Szczęścia może dosięgła.
— Słodki mój, oto na kochanie nasze patrzą bohatery i ich dziewki; patrzą króle, których znam z opowiadań piastunki i nauk ojca; — patrzą ci, o których ojcu memu, gdy był dzieckiem powiadały piastunki i rodzice starzy. Przechodzą oto koło nas ci, o których śpiewały mi pieśni; — sama-żem takie śpiewy nuciła, a służebne moje i rówieśnice moje wtórem dzwoniły na strunach z jelit jagnięcych, które bywały zawite na czerep łbi wołu czarnorogiego...
Jeno ten dźwięk strun, pod rękami moich rówieśnic, — już mi daleki, jużem go przepomniała...
..... To tam — we Phylace, ostał się i po komnatach biega pogłosem; a mnie królew-
Strona:PL Wyspiański - Protesilas i Laodamia.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.