Ktoś nieugięty, jako Kromwel, Bonaparte,
gdyby się nagle stał działania duszą
To my Bonapartowscy, — myśmy tu przynieśli
orły napolijońskie, pochwytane w lot.
Każdy z nas za Cyncynnata się ma, za źródło cnot; —
myśląc, że gdy obejmie godność, którą sobie
nałoży sam; — zdziwi pół świata
Naśmieszy pół świata
Orły padają z bólu; gną, łamią się im skrzydeł loty,
gdy je obsiadła zawiść stadem wroniem
a w orlich piersiach serca są bijące,
zbyt czułe, wzajemnymi zdradami krwawiące.
Rzuciłem już raz bułat, bo rózgi liktorskie
za moją togą siekły zbyt powolnie; —
widziałem, że nie zdzierżę, królów takie tłumy
znajdując codzień
Wydałeś sąd dumy;
że nikt prócz ciebie dziełu nie podoła.
Niechaj kolejno rosną dyktatory; —
patrz po sali, jak nasi statyści się puszą;
co jeno który cień idei schwyci,
kruszynę inszej, niż myśl Chłopickiego,
już tworzy książkę, — kreśli pamiętniki;