? — — — — —
Powoli inne maski włażą.
Weszły, ruch każdy jego ważą.
Za jego gestem się pochylą
i tak nad ziemią krótką chwilą
patrzą się, każdy zaczajony,
co znaczy gest niedomówiony?
Oto, gdy noc naszła już domostwo moje, — w izbie zastawiam misę cynową, pięknie brzęczącą; — misę tę pełnię napojem słodowym, któren z jęczmionowych ziaren zalewkami się przetwarza, — a woń miła napełnia izbę, woń Słowianom ulubionego napoju...
?!
I oto zabieram kaganiec, który przytwierdzon u żeleźca wpojonego w mur, zdala rozświetlał komorę; który rozpraszał był mrok nocy, tej co pokój i ukojenie niesie śpiącym.
!?
A kiedy błyska świt, szary nieledwo świt, — niepokojem już serce moje przejęte,... i groza się do zmysłów moich ciśnie,... i opanowuję po chwili pierwszy zmysł: wstrętu...... Misa cynowa pomieści wszystką nieprawość, która