w niej, z pięknie brzęczącego metalu uczynionej, w niej napoju ulubionego Słowianom pełnej...
!?!
Zcześnie! —
— — — — — — — — — — —
Nagle, gdy Konrad wyrzekł „zcześnie“,
zajękły dziwno, jakby we śnie
i wpadną nagle do podziemu,
uległe przeznaczeniu swemu.
Tejże chwili zamykają się wszystkie drzwi naokół, które dotychczas stały otworem i tworzy się mroczne wnętrze dużego pokoju. Tejże samej chwili otwierają się podwoje środkowej ściany w głębi i widać izbę niewielką mieszkalną i drzewko oświetlone i ustrojone, zawieszone u stropu. Nad kolebką pochylona matka ssać daje piersi dzieciątku i kołysze się w takt nuconej półgłosem kolendy. Aniołowie to obstąpili kolebkę chórem:
Pamiętam, niegdyś wchodziłem
do księdza, do pustelni
i przystanąłem w sieni.
Pamiętam, gdy pozdrowiłem,
ci czyści i nieskazitelni
pojrzeli ku mnie zdziwieni.
O Boże! pokutę przebyłem
i długie lata tułacze;