Strona:PL Wyspiański - Wyzwolenie.djvu/163

Ta strona została skorygowana.

do herbu biorę dziś acana,
byś ty i Bóg mą łaskę znał.

(Karmazyn i Hołysz biorą karabele ze stołu i rozdają je gromadzie chłopów, którzy stali za ich krzesłami).

Lecz Geniusz, który przy nich stał,
z ręką nad nimi podniesioną,
porzucił był ich już,
ku innym idąc, innych dusz
władzę w swą biorąc dłoń święconą.

KAZNODZIEJA

Bracia, orzeł zakrył moje oczy,
skrzydłami mię po oczach uderzył.
Mrok przed mojemi oczami
i strach we mnie,
jakobym już nie wierzył —?

Ktoś przedemną, olbrzymi, stanął
i przesłonił jasność mych dróg
i nie wiem —
li to Szatan czy Bóg —?
Czy chcecie, bym się z nim zmierzył —?
Czy będziecie mnie wierni,
gdy ja zachwieję się i padnę u jego nóg,
niewiedzący —?
Czyli chcecie być z panów myśli czyli sług!?
Czyli wielcy — czy mierni —?
Czy wierzycie w to, że Słowo moje
plonącem było zarzewiem,
ja więc ogniem szczerym płonący,