Teatr narodu, sztuka, polska sztuka!
Chcemy go stroić, chcemy go malować,
chcemy w teatrze tym Polskę budować!
Żupany bierzcie, delije, kontusze;
znoście mi lite pasy, krzywce, karabele,
chłopskie gunie, sukmany, trzosy. Tłum w kościele!
Niech w oczy biją kolory jaskrawe,
niechaj rażą, jak słońce. — Wstąg, wstążek, okrasy!
Niechaj ich ujrzę razem, jakby w złote czasy.
Razem, razem wy wszyscy, magnat, chłop i miasto.
Siermiężni wy przystańcie około Pasyjki.
Dalej wy, wy hussarya, — wy z hrabią Henrykiem
na czele, niedobitki — Sztandar ten z Maryjką.
Szaraczki, wy artyści, fantazyusze, mnichy.
Wy wszyscy! — Strójcie, strójcie się w ornaty,
w ornamenta, złotogłów, we świąteczne szaty
i zacznijcie bój myśli i szermierkę słowa —
a ty im Muzo podaj ton.
Ja już gotowa.
Oto ich widzę! Stoją około mnie żywi:
ci, kunsztem sztuki pozwani do życia.
Grajcie — a z pełnej duszy. Dobądźcie z ukrycia,
co w was tajne, nie kryjcie. — A ty bądź przewodnia.
Hej światła!!
A w czyjem ręku pochodnia?!