Podtrzymywany przez dwie dziewy,
idzie staruszek-ojciec siwy,
to głową rzuci, jak orzeł,
to głowę zwiesi i przystanie.
Przychynie ku sobie dziewczyny
i ręce kładzie na nie,
jakoby przez to rąk wezwanie
ducha wielkiego w nie zaklinał.
Modlitew on zaczyna śpiewy,
a one jako chór i finał.
Przyszli i wejściem są przejęci,
że tej dożyli godziny
i patrzą, jako wniebowzięci,
po ścianach wielkiej katedry.
Więc to tutaj, — oto patrzcie moje córki, — do góry pojrzyjcie. Tam pod sklepieniem zatrzymuje się myśl polska. Oto tam jej najwyższy kres.
A tu ku murom i ścianom zapylonym patrzcie, to najszerszy myśli polskiej lot.
Widzicie więc, jakie polska myśl ma skrzydła. Jest ci ona tym ptakiem, który tu jest zamkniony i skrzydłami bije o kamień kolumn tych ciosany i skrzydłami trąca te rycerze pośpione.
— Przysiadła ta myśl polska dokoła, a we wieńce różnolite splotła ludzie osobne. Córki moje, oto widzicie: jakby narody osobne, które kościół ten wiąże.
Córki moje. Gdy Bóg w ten kościół wnijdzie, —