— Będzie pan o tem pamiętał, panie Prieur. Pragnę, ażeby cały personel był na pogrzebie jutrzejszym... W imieniu robotników i urzędników fabryki złożony będzie wieniec na grobie córki pani Sollier...
A teraz, moi przyjaciele, wróćcie do-swej pracy...
Majstrowie oddalili się bardziej wzruszeni, niż chcieli to po sobie okazać, z wyjątkiem Klaudyusza Grivot, nieprzystępnego dla wzruszeń, w tym rodzaju.
Ryszard Verniere zatrzymał kasyera.
— Panie Prieur — zapytał go — jak pan stoi z inwentarzem i rachunkami rocznymi?
— Skończyłem je — odpowiedział urzędnik.
— Ze wszystkiem... z materyałem i towarami?
— Ze wszystkiem.
— Jakaż jest cyfra inwentarza?
— Dwakroć pięćdziesiąt tysięcy.
— Dobrze. Tak i ja przypuszczałem.
Ryszard Verniere wziął pióro, jakby zamierzał pisać pod dyktandem kasyera.
Wypytywał go dalej:
— Ile ma nam wpłynąć do 1-go stycznia?
Kasyer Prieur obdarzony był niepospolitą pamięcią.
Bez wahania odpowiedział:
— Dziewięćset pięćdziesiąt siedm tysięcy dwieście trzy franki i dziewięćdziesiąt centymów, z których dwie-