Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/108

Ta strona została przepisana.

— Tę czynność powinno było Towarzystwo rychlej załatwić.
— Zapewne, ale, według mnie, powtarzam, niebezpieczeństwo nie istnieje... Niedziela i poniedziałek dnie świąteczne, zatem warsztaty w fabryce werniksu i farb będą zamknięte, tak jak i w hucie, która nas dotyka z prawej strony... Zatem niema obawy żadnej.
— E! nadmiar ostrożności nie szkodzi nigdy... Napisz pan do zarządu Towarzystwa ubezpieczeń jeneralnych, uprzedź, że proszę, aby polisy gotowe były na sobotę, i że przyjadę umyślnie do Paryża, ażeby je podpisać.
— Dobrze, panie, to się zrobi...
— Dziękuję ci, panie Prieur... o to cię tylko prosić miałem... Tak uczyń, aby rachunki były gotowe na sobotę wieczorem... Wraz z pieniędzmi kasowemi przyniesiesz mi pan bilans szczegółowy dochodów rocznych.
Urzędnik skłonił się i poszedł do swego pokoju.
Ryszard Verniere, pozostawszy w gabinecie, napisał szybko jakiś list i, włożywszy go do koperty; nakreśliwszy adres, zadzwonił na woźnego.
— Jakubie — rzekł do niego — siądź natychmiast do tramwaju i zawieź to do zarządu kolei północnej, do naczelnika biura; jest to dokładna wiadomość na zapytanie, jakie mi nadesłał.
Woźny wyszedł, dla wykonania rozkazów pryncypała, a ten znów się zabrał do roboty.
Robert Verniere nie opuścił wcale Saint-Ouen, po krótkiej rozmowie z Weroniką.