Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

— A! to idź do poczciwej pani Aubin i poproś ją odemnie, ażeby ci dała wazkę najlepszego rosołu... Potem pójdziesz do apteki...
Mała dziewczynka wyszeptała kilka słów podziękowania i wyszła.
Germana oczekiwała jej wyjścia gorączkowo.
— Teraz — odezwała się, podnosząc nieco na poduszkach — panie doktorze, bądź łaskaw zamknąć drzwi na klucz, ażeby nikt anm nie przeszkadzał w tej rozmowie, jaką mi raczysz użyczyć...
Doktór pośpieszył to uczynić, poczem usiadł na krześle przy łóżku chorej.
Wtedy Germana zaczęła mówić głosem przerywanym często kaszlem.
— Doktorze, proszę cię, wyjaw mi całą prawdę, bez ogródek... jestem gotowa usłyszeć wszystko. Czuję, że chwile moje są policzone... Śmierć nie przastrasza mnie... szczęśliwą byłabym, umierając, gdybym była samą... Ale mam córkę... O niej też myślę... Jej los mnie niepokoi.. Może jutro... może dziś jeszcze przestanę żyć... a biedne dziecko pozostanie samo, opuszczone na świecie, bez krewnych, bez przyjaciół, bez opieki... To mnie przestrasza... Na prawie wcale się nie znam... Bądź mnie pan łaskaw objaśnić, co po mej śmierci stanie się z mą córką?
Pan Bordet poznał, że niepodobna dłużej ukrywać prawdy przed biedną matką, usiłował jednak ją pocieszyć.
— Moje biedne dziecko — rzekł — stan twój nie jest znów tak rozpaczliwy...