O’Brien tracił grunt pod nogami. Był to pogrom, ruina.
A jednak, pomimo wszystko, pragnął prowadzić życie na szeroką skale, do czego się już tak przyzwyczaił.
Bez wahania i bez skrupułów, nie cofnął się przed żadnym środkiem, nawet najniebezpieczniejszym i najwystępniejszym, dla dostarczenia sobie pieniędzy.
Poważnie skompromitowany w pewnej sprawie, w której oskarżono go o dostarczenie trucizny synowcowi, pragnącemu czemprędzej spadek odziedziczyć po stryju, miał być z pewnością skazany i niezawodnie powieszony.
Jednakże zdołał uciec z więzienia w przeddzień sądzenia sprawy, opuścił Amerykę pozostawiwszy za sobą mnóstwo długów i opinię niebezpiecznego łotra, schronił się do Niemiec i osiadł w Berlinie
Tam, dzięki pewnemu funduszowi, który zdołał zebrać, uczęszczając do podejrzanych zebrań, otworzył gabinet porad w chorobach nerwowych, z leczeniem ich magnetyzmem zwierzęcym.
Olbrzymie afisze, któremi pokrył mury berlińskie na sposób amerykański, sprawiały wrażenie
Krzyczano z początku, że to szarlatanizm, pomimo to ciekawość sprowadziła mu’ pewną ilość klientów.
Wiedza jego, jak powiedzieliśmy, była rzeczywista i głęboka.
Wyleczył kilku chorych, których poprzednio już doktorzy leczyli bez skutku.
To dało mu znów rozgłos i zwiększyło klientelę.
On zrozumiał jednak, że, aby osiągnąć znakomite powodzenie, musi do magnetyzmu przyłączyć sonambulizm.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/140
Ta strona została skorygowana.