Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/146

Ta strona została skorygowana.

Przeczytawszy go, pożegnał wywiadowców, poszedł do Mariani i rzekł:
— Jedz śniadanie sama — ja wychodzę.
Oddawna przyzwyczajona do posłuszeństwa biernego, włoszka nie uczyniła żadnej uwagi, ani zapytania.
— Dobrze — odpowiedziała.
Doktór włożył na siebie obszerne futro i wyszedł.


XXI.

Z ulicy Bac O’Brien w kilka minut dostał się do mieszkania barona Wilhelma Schultza.
Wszedłszy do przedpokoju, magnetyzer rzekł lokajowi:
— Potsdam!
Było to hasło, zmieniane co dwa tygodnie, a winni byli hasło zawsze wymawiać wszyscy zaufani, gdy przychodzili nie jako goście, lecz z wiadomościami.
Doktór został niezwłocznie zaprowadzony do Schultza, który czekał nań z niecierpliwością w swym gabinecie.
O’Brien skłonił się z grzecznością i, na zaproszenie, usiadł.
— Czy znasz pan niejakiego Roberta Verniera, pochodzenia francuskiego? — zapytał go naczelnik biura informacyjnego ambasady.
— Robert Verniere? — powtórzył magnetyzer — zapewne znam go, jeżeli to idzie, jak myślę, o inżyniera mechanika, który w Berlinie oddał się najprzód na usługi