wadzę natychmiast do pana Verniere, ale takie mam polecenie.
— Dobrze... poczekam cierpliwie.
Gabryel, mówiąc to, wszedł do izby odźwiernej, a Weronika udała się jednocześnie do gabinetu przemysłowca.
Marta patrzyła nieśmiało na oficera marynarki, którego mina wspaniała imponowała jej, pomimo jednak nieśmiałości, przysunęła mu krzesło i rzekła:
— Niech pan siada... Babcia zaraz wróci...
Twarzyczka inteligentna, wejrzenie wyraziste i grzeczność małej dziewczynki uderzyły Gabryela Savanne.
A przytem w rysach dzieciny jakby odnajdywał niewyraźnie inne rysy, znane i ukochane niegdyś.
Podał rękę dziecku, które ją ujęło natychmiast.
Przyciągnął je do siebie i chciał wypytać, gdy ukazała się Weronika.
— Proszę pana — rzekła. — Pan Verniere już pana oczekuje.
Gabryel wyszedł z izdebki, poprzedzany przez odźwiernę.
Właściciel fabryki stał już na progu gabinetu.
— Ty!.. Tak, to ty!.. — zawołał, otwierając ramiona.
Gabryel rzucił się ku niemu i obaj ucałowali się w wzruszeniem.
Weronika natychmiast się oddaliła dyskretnie i wróciła do swej izbebki, gdzie zasiadła do jedzenia wraz z wnuczką.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/158
Ta strona została przepisana.