Ale co mogłem uczynić. Nie wolno mi było dać swego nazwiska mojemu dziecku, mającemu się narodzić.
Rozkaz odjazdu, nadeszły raptownie, nie pozostawił mi czasu do zapewnienia chleba powszedniego temu dziecku i matce, ale liczyłem jednak, że na pierwszym dłuższym przystanku napiszę do Francyi i przedsięwezmę kroki rzeczywiście niezbędne.
Na nieszczęście rozchorowałem się podczas przejazdu morzem i na przystanku nie mogłem wysiąść na ląd.
Gabryel Savanne opowiadał dalej:
— Długo nie mogłem przyjść do zdrowia, wreszcie objąłem dowództwo okrętu, powierzone podczas choroby memu pomocnikowi.
Fatalność chciała, że za przybyciem do Honoï zostałem ciężko ranny w głowę.
Półtora roku pasowałem się ze śmiercią. Leżałem prawie nieprzytomny. Obawiano się o mój umysł.
Gdym wrócił do zdrowia, napisałem list do Daniela i do ciebie, i otrzymałem od was listy z wiadomością o śmierci mej biednej żony.
Jakże winnym byłem względem niej, ale jakże zawiniłem i względem nieszczęśliwej, która uwierzyła mi, która mnie pokochała, a która się znajdowała opuszczoną, bez środków, z dzieckiem dwuletniem... mojem!..
Wyrzut sumienia opanował mną i ogrom zbrodni okazał mi się w całej swej zgrozie.