Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/169

Ta strona została przepisana.

prowadzone będą sumiennie, a ciebie wskazałem jako mającego dowiedzieć się o ich rezultacie.
— Mnie?
— Tak. Liczyłem na twe serce szlachetne! I do ciebie się zgłoszą z agencyi po odbiór reszty wynagrodzenia. A nadto w twoje ręce złożę majątek dla niej i jej córki.
— Majątek w mojem ręku? — powtórzył Ryszard, oczekując bliższych objaśnień.
Gabryel podchwycił:
— Jestem bogaty. Po mojej śmierci, Henryk będzie miał przeszło milion. Sądziłem, że go nie skrzywdzę i że mogę działać w pełnem prawie, biorąc z sumy nagromadzonych w ciągu kilku lat procentów część, ażeby je dać mej córce nieprawej i jej matce. O tem mój syn nie dowie się nigdy, powinien o tem nie wiedzieć, i przez wzgląd na pamięć swej matki i przez szacunek dla mego imienia... Ja złożę u ciebie sumę trzykroć stotysięcy franków.
— Trzykroć? — powtórzył Ryszard Verniere, zdziwiony wysokością tej cyfry.
— Suma wydaje ci się poważną?
— Przyznaję.
— Powtarzam ci, że pochodzi z dochodów zebranych, które byłbym wydał bez skrupułów, gdybym mieszkał na lądzie Zatem nie zubożę mego syna. Te trzykroć tysięcy franków będą w twojem ręku nie wkładem, lecz depozytem, od którego nie będziesz płacił procentów, a błagam, ażebyś go przyjął. W dniu, gdy ci powiedzą: Odnalazłem te, których odszukanie powierzył mi