Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/176

Ta strona została skorygowana.

Matka Germany, zapominając, że się znajduje wobec Ryszarda Verniera, nie myśląc nawet o powstrzymywaniu się, wybuchnęła strasznym, przerażającym gniewem.
Więc nareszcie poznała go, nareszcie miała go tu, przed sobą, tego człowieka, który jej wyrządził tyle złego, nędznika, który, zbezcześciwszy Germanę, porzucił ją wraz z dzieckiem, przeznaczając obiedwie na nędzę, na hańbę, na śmierć.
Pod pierwszem wrażeniem cofnęła się.
Teraz postąpiła naprzód i z zębami zaciśniętemi, z pięściami skurczonemi, z oczyma, pełnemi nienawiści, nachyliła się ku Gabryelowi i głosem syczącym rzuciła mu w twarz te wyrazy:
— A więc to pan!.. Pan toś uczynił... Pan, oficer... Pan, co nosisz na piersi krzyż honorowy!.. Więc order ten dają teraz nikczemnikom!.. I pan śmiesz klękać przedemną, gdy ja panu zawdzięczam wszystkie łzy moje. I pan śmiesz błagać o przebaczenie matkę, której zabiłeś dziecko!.. To więcej, niż podłe, wiesz pan? To bezwstydne... To szaleństwo!..
— Potępiaj mnie, pani, znieważaj, ja na to zasłużyłem! — odpowiedział Gabryel, dysząc, — ale nie przeszkadzaj mi naprawić złego, które uczyniłem.
— Złe, któreś pan uczynił, jest nie do powetowania — odparła pani Sollier ze zdwojoną wściekłością — czyż możesz pan otworzyć mogiłę, ledwie zamkniętą, i wskrzesić umarłą?... Morderco, to opuszczenie twoje zabiło Germanę... Umarła z biedy, z nędzy, prawie z głodu!.. To zacni ludzie, robotnicy, tacy biedni, jak ona, zrobili jej jałmużnę z trumny!.. Germana umarła, nie uca-