Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/180

Ta strona została przepisana.

Przemysłowiec ciągnął dalej, usiłując być przekonywającym:
— Gabryel Savanne, nie wiedząc o śmierci córki pani, której napróżno kazał wszędzie szukać, przyszedł tu, ażeby mi powierzyć swą tajemnicę, swe cierpienia, swe zgryzoty. W chwili swego odjazdu, lat temu ośm, przez okoliczności niemożliwe do przewidzenia, a znane mi, postawiony w niemożebność zupełną zapewnienia przyszłości Germanie i jej dziecku, powracał ożywiony gorącem pragnieniem odnalezienia jej i dania zapomnieć przez swe uczucie o cierpieniach przeszłości i chcąc wreszcie naprawić wszystko — teraz, gdy wdowieństwo uczyniło go wolnym...
Niestety, było już zapóżno!..
Germana opuściła Tulon, wróciła do Paryża, a w Paryżu ślad jej zaginął.
Zaledwie przyjechawszy i zmuszony powrócić na morze, Gabryel Savanne opowiedział mi dzisiaj wszystkie starania, jakie przedsięwziął, ażeby się połączyć z opuszczonemi... Jednocześnie złożył w me ręce majątek dla ^Germany i jej córki. Nie zapomniał o nich, o drogich istotach, marzył o szczęściu dla nich tak wielkiem, jak było dotąd ich nieszczęście...
Ze łzami tak gorzkiemi, z żalem tak przejmującym, Gabryel wyznał mi swą zbrodnię, a ja pomimo surowości mych zasad ulitowałem się nad nim. Weroniko, namyślisz się tak samo, i jak ja ulitujesz się nad nim... Przebaczysz.
— Przebaczenia!.. o! przebaczenia! — wyjąkał Gabryel, wyciągając ręce.
Pani Sollier odparła surowo: