— Nigdy!
Ryszard podchwycił.
— Przez pamięć na Martę, twoją wnuczkę, przebacz!..
— Przez pamięć na Martę, dziecko bez nazwiska, odmawiam!..
— Odwołuję się do twego uczucia dla niej... Pomyśl o jej przyszłości.
— O jej przyszłości? — powtórzyła Weronika — przyszłość jej jest przy mnie... Nie rozstaniemy się już wcale.
— Bez wątpienia, ale nie zapominaj, pani, że Marta niema jeszcze lat ośmiu, a dla pani starość nadeszła... Co się z nią stałoby, gdyby jej brakło pani?..
Pani Sollier zbladła.
Myśl o śmierci, powstała tak raptownie, przeraziła się.
— Gdyby mnie jej zabrakło? — wyjąkała drżąca.
Ryszard Verniere zrozumiał, że poruszył czułą strunę, i postanowił natychmiast jej jeszcze dotknąć.
Podchwycił jeszcze skwapliwiej:
— Nic na świecie nie może tego zmienić, aby Gabryel Savanne nie był ojcem Marty.. Czy ją zna, czy nie, nie będzie przez to mniej jego córką.. Prawa nasze zabraniają dziecku, urodzonemu po za małżeństwem, dochodzić ojcowstwa, ale żadne prawo nie przeszkodzi ojcu dochodzić swego dziecka. To prawo Gabryela, i nie możesz pani przeszkodzić, ażeby on względem dziecka poczynił takie rozporządzenia, jakie uzna za odpowiednie... Przeciw temu nie możesz nic poradzić, on zaś, czyniąc to, co
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/181
Ta strona została skorygowana.