Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/183

Ta strona została przepisana.

— Jakto — wyjąkała — pan chce?..
— Ja chcę, ażeby pani nie obarczyła swego sumienia wyrzutem.
Prawda wychodzi zawsze z ust dziecka, kiedy dziecko jest istotą wybraną.
Marta, czysta jak anioł, nie zna nawet, co to jest | udawanie, co kłamstwo... Germana na łożu śmierci, zapewne dała polecenie, co ma powiedzieć ojcu...
W swej szczerości niewinnej Marta odsłoni mu tajemnicę tej rozmowy...
Jeżeli matka jej przeklęła, przeklnie i ona, jak jej matka...
Jeżeli Germana, w uniesieniu wzniosłego miłosierdzia, przebaczyła, jak niegdyś Bóg, stawszy się człowiekiem, przebaczył swym katom, Marta przebaczy...
Nie masz prawa odmówić Gabryelowi Savanne być sądzonym przez swą córkę!..
Weronika szlochała.
— A! to zbyt okrutne! — wyrzekła głosem, ledwie zrozumiałym — pan chcesz, ażebym ja zapomniała także, i ażebym zapomniała zbrodni.. ażebym zapomniała wstydu... ażebym zabroniła myśleć o nieszczęściu.
— Ja chcę, ażeby twoja wnuczka była kiedyś szczęśliwą... ażeby zabezpieczoną została na całe życie od walki z nędzą...
Gabryel Savanne wyciągnął ręce załamane ku pani Sollier.
Ta pozostała zadumaną przez chwil kilka. Widocznie toczyła się w niej gwałtowna walka.