Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/19

Ta strona została skorygowana.

ciami około porządków domowych. Byłyśmy wtedy szczęśliwe... Niestety, szczęście to trwało zaledwie dwa lata.. Przepadło i to z mojej winy... Miałam lat dziewiętnaście skończonych i na ulicy Miromesnil mówiono, że jestem ładna...
Czemu, mój Boże, nie byłam brzydką!.. Brzydota byłaby dla mnie najdroższym skarbem... tarczą moją... Gdybym była brzydką, lub przynajmniej niczem nie wyróżniającą się, niktby nie pomyślał o uwiedzeniu mnie, o oszukaniu, o mej zgubie...
Chora przerwała sobie znowu, wstrząśnięta dreszczem na te okrutne wspomnienia.
Wszakże postanowiła wszystko wypowiedzieć i podchwyciła głosem złamanym ze wzruszenia:
— W domu, w którym mieszkaliśmy, często odwiedzał jednego z naszych lokatorów jakiś oficer z marynarki... Pewnego dnia, podczas nieobecności mojej matki, wszedł do naszego mieszkanka, ażeby zapytać o jakąś wiadomość, a chociaż usłyszał objaśnienie, jeszcze nie odszedł i przez kilka chwil rozmawiał ze mną... Mówił mi o rzeczach obojętnych, ale spojrzenia, które wlepiał we mnie, wyrażały wszystko, prócz obojętności...
Odtąd oficer odwiedzał swego przyjaciela coraz częściej i nigdy nie omieszkał wstąpić do naszego mieszkanka, kiedy mnie widział tam samą...
Ciąg dalszy odgaduje pan... to historya powszednia wszystkich biednych dziewcząt upadłych... Mówił mi, że mnie kocha... Ja byłam tyle słabą, tak szaloną, że wierzyłam, nie troszcząc się o przyszłość... Głos jego mnie upajał, słowa miłosne mnie odurzały...