— To byłoby nieprawidłowe. Książki handlowe takiego domu, jak mój, powinny być jasne, a wszelkie pozycye winny się tłomaczyć bez objaśnień, bez domysłów.
— Przecież musi być sposob pogodzenia tych rzeczy bez uciekania się do nieprawdopodobieństwa — zauważył Gabryel Savanne. — Czyżby było niepodobnem, ażeby jakiś filantrop bardzo bogaty, znany tobie, ale nie chcący dać się poznać z nazwiska, złożył na twoje ręce kapitał na rzecz Marty Sollier, sieroty?..
Ryszard, nie odpowiadając na to pytanie, usiadł znów przy biurku, wziął ćwiartkę papieru listowego z nagłówkiem fabrycznym i skreślił te wiersze:
„Otrzymano od osoby, pragnącej pozostać nieznaną, trzykroć sto tysięcy franków, złożone tytułem depozytu w moim domu na imię panny Marty Sollier, córki zmarłej, Germany, a której ja od dnia dzisiejszego płacić będę procenty po cztery od sta rocznie od złożonej sumy.
„Zobowiązuję się zwrócić rzeczoną sumę pannie Marcie Sollier, lub wstępującym w jej prawa, za zwyczajnem okazaniem tego pokwitowania.
„Saint-Ouen, 30 grudnia 1893 r.
To napisawszy, przemysłowiec położył stempel swej firmy.
— Myśl, jaką mi przed chwilą poddałeś, jest wyborna — rzekł do Gabryela Savanne — i oto pokwitowanie, które sporządziłem, opierając się na niej.
Głośno przeczytał, co napisał.
— Tak, doskonale — oświadczył oficer marynarki.