— Tak, pieszczoszko.
Marta ucałowała czule babkę i położyła się na łóżeczku, dla niej przygotowanem.
∗
∗ ∗ |
Gabryel Savanne opuścił Ryszarda Verniere o godzinie jedenastej wieczorem.
O północy powrócił do hotelu, gdzie zakosztował kilku godzin dobrego snu, co mu się nie zdarzyło oddawna.
O siódmej zrana wstał i, nająwszy powóz, kazał się zawieźć do fabryki w Saint-Ouen, przy ulicy Hordoin.
Była godzina ósma, gdy zamknięte lando zatrzymało się przed bramą, powierzoną straży Weroniki.
Ta, jak i Marta, w grubej żałobie, gotowe były i czekały.
Oficer marynarki poszedł uścisnąć rękę swemu przyjacielowi, poczem wrócił do córki i matki Germany.
Powóz przebiegł szybko odległość, oddzielającą fabrykę od cmentarza w Saint-Ouen.
Wtedy Marta zaprowadziła Gabryela Savanne na grób matki, przed którym wszystko troje uklękło, płacząc.
Modlili się długo, żarliwie.
Spłakany marynarz wstał i, wyszeptawszy po raz ostatni te wyrazy: „Przebaczenia! Przebaczenia!“ przy zimnym głazie, przytłaczającym zwłoki Germany, odszedł ze swą córką.
Pani Sollier podążyła za nimi.
Gabryel Savanne wstąpił do kamieniarza.
Tu zamówił nagrobek z marmuru czarnego i obliczył razem z kamieniarzem, ile kosztować będzie kupno ziemi