Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/206

Ta strona została skorygowana.

I, założywszy rękę dokoła szyi brata, pociągnął go do pokoju jadalnego, a za nim poszły Alina i Matylda, ze śmiechem wziąwszy pod ręce Henryka Savanne.
Stół już był nakryty.
Sędzia śledczy zaprowadził brata naprzeciw nakrycia między nakryciem Aliny i Matyldy.
— Zajmiesz — rzekł — miejsce naszego przyjaciela Ryszarda... Zwykle je on z nami śniadanie w niedzielę... To dla niego dzień odpoczynku, a dla nas dzień szczęścia. Dziś jednak telegrafował mi zrana, że przyjmuje u siebie na śniadaniu kasyera swego i majstrów, tak, że przybędzie dopiero na obiad... Gdy cię zobaczy, dopiero to będzie niespodzianka...
— Tak, poczciwy i zacny Ryszard będzie rzeczywiście zdziwiony — odparł Gabryel, nie bez cienia zmieszania. — Ja także będę szczęśliwy, widząc go...
— Jutro mieć go będziemy cały dzień — podchwycił Daniel — nie opuści nas.
— Tem lepiej! — zawołał Gabryel.
— Wesoły dla nas dzień Nowego Roku, mój bracie. — Będziemy prawdziwie wśród rodziny, bo ja uważam Ryszarda i Alinę, jako należących do rodziny naszej, i kocham ich oczywiście.
Śniadanie było naturalnie bardzo wesołe.
Gabryel zauważył podczas niego, że Henryk bardzo jest uprzejmy dla swej ładnej sąsiadki, Aliny Verniere, że patrzy na nią nader czule.
— Niezawodnie kocha ją, albo pokocha — pomyślał. — Trudno o lepszy wybór. Oby tak było!..