O tejże godzinie, kiedy Gabryel Savanne zasiadał przy stole swego brata, Ryszard Verniere, o którym tak myślano na bulwarze Malesherbes, również zasiadał do śniadania w swym jadalnym pokoju w Saint-Ouen z kasyerem Prieur i głównym majstrem Kladyuszem Grivot.
Tu również nie brakło wesołego nastroju i wiele mówiono o świetnej przyszłości dla fabryki, dzięki znakomitym wynalazkom Ryszarda Verniere, na które zwróciły uwagę i świat marynarski i świat przemysłowy.
Po śniadaniu, które się przeciągnęło do godziny drugiej po południu, pryncypał wyjął z pugilaresu cztery banknoty po tysiąc franków.
— Mój drogi Prieur, mój drogi Grivot — chcę wynagrodzić gorliwość waszą, poświęcenie wasze i cenne współpracownictwo wasze, tak użyteczne dla mych interesów... Przyjmcie, proszę, maleńką gratyfikacyę od tego, który się uważa nie za waszego pryncypała, lecz za waszego przyjaciela.
I każdemu ze swych gości podał po dwa tysiące franków.
Klaudyusz Grivot, nędznik, który do współki z Robertem Verniere, knuł ruinę przemysłowca, tego prawego człowieka, który traktował go na równi z sobą i pokładał w nim nieograniczone zaufanie, rozwodzić się zaczął w podziękowaniach i wynurzeniach obowiązku wdzięczności.
Ośmielił się uścisnąć rękę Ryszardowi Verniere, jak to był uczynił uczciwy Prieur, po podziękowaniu serdecznem i pełnem godności.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/207
Ta strona została przepisana.
XXIX.