chu lub zadziwienia, Henryk Savanne nagle postawił tę kwestyę przemysłowcowi:
— Czy pani Sollier, dzielna odźwierna pańskiej fabryki, uspokoiła się już trochę, panie Verniere, po doznanych wstrząśnieniach?
Słysząc te słowa, Gabryel drgnął, pomimo panowania nad sobą, a Ryszard, którego uwadze nie mogło ujść to pomieszanie, pośpieszył odpowiedzieć:
— Tak, mój przyjacielu... Tak, cios ten był ciężki dla biednej kobiety, ale dziś, mając już przy sobie wnuczkę, spokojniejszą jest i znosi z większą rezygnacyą swoje zmartwienie.
— Henryk mówił nam o tem smutnem zdarzeniu — rzekł Daniel. — Znalazła córkę zmarłą z biedy, prawie z głodu, po ośmiu latach nie widzenia... A przygarnęła — zarazem do siebie ośmioletnią córkę jej córki... Historya to zwykła a jednocześnie straszna. Niestety, coraz częstszemi się stają te ciche dramaty... Są one wynikiem zupełnej demoralizacyi na schyłku naszego wieku.
— Ja sądzę, mój stryju, że one wydarzały się i dawniej — ośmielił się zauważyć Henryk Savanne.
— Tak — odpowiedział sędzia śledczy — ale, powtarzam, nie tak często... Człowiek, który uwodzi biedną dziewczynę, wiedząc, że nie będzie mógł, lub nie będzie chciał kiedykolwiek naprawić błąd popełniony, jest podłym i nędznikiem’..
Gabryel uczuł dreszcz od stóp do głowy.
Sąd, wydany przez brata w słowach potępiających, dosięgnął go w samo serce...
Ryszard Verniere milczał pod głębokiem wrażeniem.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/209
Ta strona została przepisana.