Verniere opuścił mieszkanie Daniela Savanne o jedenastej i powrócił do Saint-Ouen.
Pani Sollier już spała, lecz przemysłowiec posiadał drugi klucz od ulicy Hodoin i mógł wejść, nie budząc odźwiernej.
Nazajutrz zrana bardzo wcześnie pani Sollier wraz z Martą przyszła po polecenia do pana Verniere, przyniosła mu gazetę, a jednocześnie złożyła życzenia noworoczne.
Ryszard Verniere pocałował dziewczynkę i uścisnął rękę babce.
— Bardzo jestem szczęśliwy, że widzę cię, pani Sollier spokojniejszą teraz — rzekł do niej. — Miej nadzieję w przyszłość, która tak pomyślnie zapowiada się twej drogiej Marcie... Od jutra będziemy się mogli nią zająć.
Potem dodał:
— Za chwilę pojadę do Paryża... Cały dzień będę nieobecny i prawdopodobnie wrócę bardzo późno wieczorem; jak pani uporządkujesz mieszkanie, to możesz trochę wyjść, ażeby rozerwała się Marta.
— Skoro pan pozwala, pójdę z małą na cmentarz pomodlić się... Długo po za domem nie będziemy.
Ryszard Verniere kiwnął przyzwalająco, ubrał się ciepło i wyszedł, a na ulicy kazał się zawieźć dorożkarzowi na bulwar Malesherbes.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/212
Ta strona została przepisana.