Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/220

Ta strona została przepisana.

— Tak. Ale gdyby i ta osoba zeszła ze świata?
Mańkut zaczął się śmiać.
— A to myśli jak atrament czarne. Ależ dziś, pani Sollier, gotowaś wszystkich wyprawić na tamten świat.
— Bo muszę wszystko przewidzieć!
— Ho! ho! No dalej, niech pani do reszty wypowie swe myśli.
— Marta wie, gdzie umieściłam kwit stanowiący o jej majątku. Uprzedziłam ją i objaśniłam, co ma uczynić, gdyby przytrafiło mi się nieszczęście: Udać się do depozytaryusza jej pieniędzy i poprosić o pomoc i opiekę. Gdyby go brakło, udać się do ciebie i oddać ci papier, na mocy którego mógłbyś dowieść jej praw.
— To o mnie do tego pani pomyślałaś! — zawołał kataryniarz, wzruszony głęboko zaufaniem, jakie mu okazywała matka Germany.
— Czyżbyś mi odmawiał?
— Ja mam pani odmawiać, gdy dajesz mi tak wielki dowód życzliwości i szacunku? chyba uważałbym się, za niegodnego? Nie! nie!.. przyjmuję z całego serca i jeżeli brzydkie przeczucia pani (czego nie daj, Boże) miałyby się sprawdzić, ręczę pani, że mała nie będzie miała lepszego obrońcy odemnie. Przysięgam na to!
I dzielny mańkut podniósł lewą rękę do góry.
— Dziękuję ci, poczciwy Magloire! jestem pewna, że mogę na ciebie liczyć.
— A teraz ponieważ pani Saint-Aubin prosi panią z dzieckiem do siebie na obiad, i godzina się zbliża, to chodźmy.
Zegar wskazywał godzinę kwadrans na siódmą.