Urzędnik w towarzystwie mera wszedł do pawiloniku, który jeden tylko pozostał wśród powszechnych gruzów.
Zastali doktora Bordet, pochylonego nad ciałem pa-ni Sollier, obok szlochającej Marty.
— Czy to morderstwo? — zapytał komisarz.
— Niepodobna wątpić — odpowiedział doktór.
— Pan Verniere...
— Ugodzony kulą w piersi.
— Czy niebezpiecznie ranny?
— Nie żyje.
— Nie żyje!.. — podchwycili ze zgrozą mer i komisarz.
Doktór Bordet ciągnął dalej, wskazując Weronikę Sollier:
— A ta biedna kobieta, ugodzona obok skroni, może tylko kilka chwil jeszcze ma życia i może lada chwila umrzeć...
— Czy to odźwierna fabryczna?
— Tak, panie.
— Czy można ją wybadać?
— Nie wiem, czy odzyska przytomność...
— Ona tylko mogłaby nam powiedzieć, co się stało. Musiała widzieć mordercę...
— Widziała niezawodnie, ale czy potrafi go wymienić... Trzeba ją niezwłocznie przewieźć do szpitala.
— Zapewne trzeba będzie uprzedzić sąd i prefekturę policyi — zagadnął mer urzędnika.
— Poślę natychmiast agenta.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/243
Ta strona została przepisana.