Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/251

Ta strona została skorygowana.
XXXVI.

Naczelnik policyi śledczej, otrzymawszy zawiadomień nie od komisarza, za pośrednictwem, jak wiadomo, wysłanego agenta, natychmiast udał się do prokuratora.
Prokurator rzeczypospolitej mieszkał na bulwarze Saint-Germain.
Było u prokuratora przyjęcie noworoczne — wieczór.
Okna pierwszego piętra, zajmowanego w całości przez wysokiego urzędnika, jaśniały rzęsistem światłem.
Kilka karet i dorożek stało przed domem.
Na progu przedpokoju, od którego drzwi były otwarte na rozcież, znajdował się lokaj, znający wybornie naczelnika policyi śledczej.
— Proszę uprzedzić pana prokuratora, że muszę z nim widzieć się natychmiast... interes pilny.
— Idę... — odparł lokaj z ukłonem.
W tejże właśnie chwili prokurator wszedł do przedpokoju, odprowadzając jednego z przyjaciół.
Zobaczywszy naczelnika, urzędnik zrozumiał, że niezawodnie ważny wyjątkowo powód usprawiedliwia tę wizytę nocną.
— Proszę pana do mego gabinetu — rzekł do naczelnika — a ja zaraz przyjdę.
Rzeczywiście przyszedł po paru minutach i bez żadnego wstępu zapytał:
— Co się dzieje?
— Ta notatka pana objaśni.
I naczelnik policyi podał notatnik, skreślony w tych słowach przez komisarza z Saint-Ouen: