Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/254

Ta strona została skorygowana.

z panem prokuratorem u mnie. Jesteśmy z sobą wielkimi przyjaciółmi. Ale dlaczego pan mi o nim mówi?
— Bo właśnie jedziemy do niego.
Sędzia śledczy uczuł, że mu się serce ściska.
— Do niego — powtórzył — więc to u Ryszarda Verniere popełnione zostały te zbrodnie?
— Tak.
— Jemu jednak nic się nie stało, nieprawdaż?
— Zbierz pan całą odwagę, drogi panie Savanne — rzekł prokurator — cios, który panu zadam, będzie bardzo ciężki...
— Przestrasza mnie pan! Ryszard Verniere? co?..
— Jest jedną z ofiar?..
— Ranny?
— Nie żyje.
Daniel Savanne zbladł.
— Ależ to niemożebne — wyjąkał.
— Niestety, to nazbyt prawdziwe... raport komisarza policyi z Saint-Ouen nie pozostawia pod tym względem żadnej wątpliwości...
Sędzia śledczy drżał.
Pomimo zapewnienia prokuratora, nie mógł uwierzyć tak okropnemu nieszczęściu.
— Powiadam panu, że to niemożebne! — powtórzył głosem ze wzruszenia prawie niewyraźnym. — Dziś w wieczór... przed kilku godzinami Ryszard był u mnie.. Jadł obiad u mnie, a potem poszliśmy z jego córką, moją i moim synowcem, aby odprowadzić mego brata Gabryela, kapitana okrętu, na dworzec kolei lyońskiej, zkąd wyjechał o siódmej do Tulonu. Od siódmej do dziewiątej, na proś-