— Co za zniszczenie! — wyszeptał.
Potem zapytał:
— Gdzie się znajduje ciało pana Ryszarda Verniere?
Komisarz wyciągnął rękę ku budynkowi, zamieszkanemu przez panią Sollier, i odpowiedział:
— Na pierwszem piętrze tego pawilonu...
Urzędnicy tam się udali.
Daniel zaledwie mógł się trzymać na nogach, idąc po schodach do żałobnego pokoju.
Gwałtowny wysiłek przywrócił mu przynajmniej pozory energii.
Zachwiał się jednak znowu, stanąwszy naprzeciw łóżka, na którym, leżał Ryszard Verniere, z odsłoniętą piersią i przedziurawioną od kuli rewolwerowej, która go zabiła.
— Odwagi, mój przyjacielu... — rzekł doń prokurator pocichu, zdejmując kapelusz.
Daniel zbliżył, się do swego przyjaciela, którego kochał serdecznie, ukląkł i ujął go za zlodowaciałą rękę.
— Biedny Ryszardzie! — wyjąkał — ty, tak dobry... tak zacny... ty, który żyłeś, po to, ażeby pracować i czynić dobrze... Biedny Ryszardzie!..
Pomimo siły woli nie zdołał powstrzymać łez.
Przeciągły jęk wydarł mu się z piersi.
Ale pamięć o obowiązku przemogła boleść.
Wstał, z oczyma już suchemi i z twarzą posępną, ale spokojną.
— Mówiono o drugiej ofiarze — rzekł prokurator — któż to?
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/257
Ta strona została skorygowana.