Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/266

Ta strona została przepisana.

— Tak, panie, i pryncypał, zacny i szlachetny, jak zawsze, dał każdemu z nas po dwa tysiące franków gratyfikacyi noworocznej...
— Czy pan Verniere rozmawiał z kasyerem, ile pieniędzy mogło być w kasie?
— Nie, panie.
— Kasyer Prieur objaśni nas w tym przedmiocie... Co do mnie, widocznem jest, że zbrodnia popełnioną została między godziną dziesiątą a jedenastą.. Ryszard Verniere, który się ze mną rozstał o kwadrans na dziesiątą wrócić mógł do siebie o wpół do jedenastej. Zastał złodziei w gabinecie swym, jak zapewne ograbiali kasę... Zaskoczeni na gorącym uczynku. O! bronili się niezawodnie... Jeden z nich strzelił do Ryszarda Verniere. Ten, śmiertelnie ugodzony, miał jeszcze dość siły ścigać zabójcę na podwórze, dokąd biedna Weronika, zwabiona hałasem, przybiegła mu na pomoc. Wtedy wspólnik pierwszego mordercy strzelił do odźwiernej fabrycznej... Oto, panie prokuratorze, jak odtwarzam scenę podwójnej zbrodni, i zdaje mi się, że nie jestem daleko od prawdy... Ryszard Verniere, niestety, zamilkł na zawsze, lecz Weronika Sollier będzie mogła mówić... Z pewnością znalazła się wobec jednego z morderców... a może wobec dwóch... Widziała ich, będzie więc mogła ich opisać. Oby Bóg to dał, gdyż zeznanie biednej kobiety rozwiąże tę straszną zagadkę!