Cudowna ścisłość, z jaką Daniel Savanne odtworzył dramat podwójnego morderstwa, przejął majstra dreszczem do szpiku kości.
Co za szczególne jasnowidzenie, a raczej co za podwójny wzrok posiadał ten człowiek?
Gdyby nawet był sam świadkiem, nie mógłby dokładniej opisać tej sceny?
Ale Klaudyusz Grivot — powtarzam — nie zdolnym był zdradzić się, dając po sobie odgadnąć doznawane wrażenia.
A wyrzut sumienia miał tylko ten, dlaczego nie zabił na śmierć nieszczęśliwej kobiety.
— Możesz pan odejść — rzekł Daniel do majstra — ale bądź pan łaskaw gotowym być do mego rozporządzenia. Będę potrzebował od pana jeszcze objaśnień co do różnych szczegółów.
— Będę na pańskie rozkazy, panie sędzio.
I Grivot wyszedł.
Pan Savanne, zwróciwszy się do inspektora policyi, rzekł:
— Przyprowadź mi pan robotnika, który ma podobno ważne wiadomości, i dowiedz się pan, czy kataryniarz Magloire jest jeszcze w fabryce... Jeżeli go już niema, trzeba po niego posłać.
Za kilka sekund inspektor powrócił w towarzystwie starego Szymona.
— Jesteś pan robotnikiem w tej fabryce? — zapytał go Daniel.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/267
Ta strona została przepisana.
XXXVIII.