Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/27

Ta strona została skorygowana.

Była godzina jedenasta zrana.
Pośród podróżnych, zziębniętych, wysiadających z wagonów, znajdował się jakiś kapitan okrętu, oficer legii honorowej, o twarzy opalonej, włosach ciemnych, już siwiejących, o chodzie wyniosłym, rysach wielkiej urody, lecz zmęczonych, nacechowanych głębokim smutkiem i posępną zadumą.
Trudno było określić wiek oficera marynarki, mógł mieć 40 lat, a mógł mieć i 45.
Cały pakunek jego stanowiła walizka, którą miał w ręku.
Zawołał na dorożkarza i kazał się zawieźć do hotelu Louvre.
Tu złożył pakunek i zajął mały pokoik.
— Potem znów wsiadł do dorożki i kazał jechać na ulicę Miromesnil nr. 57.
W dwadzieścia minut był na miejscu.
Podróżny wysiadł.
Widocznie wahał się wejść do bramy.
Pomimo zimna, wystąpiły mu na czoło krople potu.
Kilka chwil stał nieruchomy na chodniku.
Potem nagle wyrzekł:
— Muszę!
I wszedł do bramy.
Przed drzwiami do izdebki odźwiernej zatrzymał się znowu.
Po raz drugi snąć..uczynił wysiłek i drżącą ręką otworzył drzwi.
Jakiś mężczyzna, rozsiadłszy się wygodnie na fotelu, czytał gazetę. Na widok wchodzącego wstał, i rzekł doń: