Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/273

Ta strona została przepisana.

— To panu więc głównie biedna wnuczka zawdzięcza odnalezienie swej babki.
— To Panu Bogu raczej niż mnie — odparł Magloire.
— Jak się zdaje, niewiadomo, kto jest ojcem tego dziecka?
Bez najmniejszego wahania kataryniarz odpowiedział:
— Tak, panie.
— Jeżeli pani Sollier nie przeżyje wcale ran, to kto się zajmie sierotą?
— Ja, panie.
— Słusznie mówią, że masz pan szlachetne serce!.. Ale miej my nadzieję, że panią Sollier będzie można uratować... Powiedziałeś mi pan, że w chwili, gdyś przybył przed zamkniętą bramę, dziecko wołało o ratunek.
— Tak, panie.
— Czy dziecko widziało co, lub słyszało?
— Nie pytałem je o to, panie sędzio.
— Gdzie ono jest teraz?
— U pani Aubin, która je wzięła tymczasem w swoją opiekę.
— Przyprowadzisz mi je pan jutro.
— Dobrze, panie.
— A sam zatrzymaj się jeszcze, bo może będę potrzebował cię jeszcze o co zapytać.
W tej chwili wszedł inspektor policyi, któremu powierzone było dopasowanie kluczy do kłódek i do zamków. W ręce trzymał kawał łańcucha i kłódkę.