— Czy utrzymywali z sobą ciągłą korespondencyę?
— Nie... bracia byli z sobą w stosunkach bardzo chłodnych... Nie zgadzali się ani pod względem poglądów, ani pod względem charakterów.
— Może jednak należałoby go zawiadomić o śmierci Ryszarda Verniere?
— To konieczne i to uczynię. Wiem, że mieszka w Berlinie. Nie znam jego dokładnego adresu, ale w ambasadzie francuskiej, dokąd zaadresuję mój list, odnajdą go z łatwością. Robert nie jest byle kim, ale tak samo, jak brat, pierwszorzędny z niego inżynier i wynalazca.
— Spodziewam się, że nie pracuje dla Berlina? — odezwał się prokurator.
— Nie... majątek żony pozwala mu być bezczynnym, ale gdyby chciał mógłby wziąć na siebie przedsiębiorstwo Ryszarda i podźwignąć je... posiada wielkie zdolności...
Prokurator spojrzał na zegar.
— Godzina szósta — rzekł — muszę powrócić do Paryża...
Daniel ujął pióro i napisał te wyrazy:
„Natychmiast przyjeżdżaj do mnie, do fabryki Verniera w Saint-Ouen.
— Przepraszam, iż ośmielę się nadużyć pańskiej grzeczności — rzekł, podając telegram prokuratorowi.
— Bardzo mi będzie miło panu usłużyć — odparł urzędnik, ściskając sędziego za rękę. — Za powrotem do Paryża zobaczymy się w sądzie.