— Zupełnie.
— Jak się nazywał?
— Gabryel.
— Gabryel? — powtórzył pan Savanne ze zdziwieniem.
— Tak, panie.
— Ale jak się ten Gabryel nazywał?
— Nie wiem, panie.
Gabryel — było to imię brata sędziego śledczego, lecz tenże nie mógł pomyśleć, że to dotyczy rzeczywiście kapitana okrętu.
Podług jego wiadomości — jak wiemy — kapitan przybył do Paryża dopiero w niedzielę zrana. Zatem nie mógł się znajdować w sobotę wieczorem w fabryce w Saint-Ouen.
— To tylko podobieństwo imienia — pomyślał Daniel, po namyśle — a podobieństwo istnieje zapewne tylko w wyobraźni dziecka.
Potem wybadał Martę, ażeby dowiedzieć się, czy podczas ostatniej nocy widziała lub słyszała coś takiego, coby mogło kierować sprawiedliwością w jej poszukiwaniach.
Dziewczynka odpowiedziała bardzo ściśle.
Nawpół przebudziwszy się, usłyszała wystrzał. Zerwawszy się z łóżka, zdjęta przestrachem i nie widząc babki, pobiegła ku oknu.