Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/305

Ta strona została przepisana.

— Żałoba i ruina!.. — powtórzyło dziewczę głosem zaledwie wyraźnym i jakby bliska omdlenia.
Henryk pochwycił ją za ręce i ścisnął je silnie, jakby chcąc walczyć przeciw słabości, ogarniającej Matyldę.
— Zbierz siły!.. Bo jeżeli my upadamy pod ciosem, czy ona go przeniesie?.. to ją zabije...
Matylda wyprostowała się, jakby pod działaniem prądu elektrycznego.
— To prawda — rzekła — to ją zabije!.. Ona swego ojca kocha, jak ja kocham swego... Może i ona umrzeć przez jego śmierć!..
— Ona żyć musi... a my to winniśmy uczynić.
— O! ja się o nią boję... ona cierpi na serce, a od tej choroby umarła jej matka, i kto wie, czy przeżyje ojca?..
— To mnie pozostaje tylko umrzeć! — wyrzekł Henryk przygnębiony.
— Ty masz umrzeć!.. ty!.. — wyjąkała Matylda, zarzucając ręce dokoła szyi kuzyna.
— Jeżeli Alina umrze i ja umrę, bo wszystko się już skończy dla mnie w życiu...
— Ty ją kochasz!.. — zawołało dziewczę, nareszcie zrozumiawszy.
— O! z całej mojej duszy!..
— Ha! to w twojej miłości dla niej odnajdziemy wybawienie — odparła żywo córka Daniela Savanne. — Alina nie powierzyła mi ani swych uczuć, ani swych marzeń, ale jako kobieta odgadłam oddawna, że Alina cię kocha... I dlatego takie postępowanie dyktuje mi mój instynkt kobiecy... Zanim zwiastować będziemy dziecku pio-