Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/311

Ta strona została skorygowana.

Spojrzenia jej, utkwione najprzód w sufit, schylały się i zatrzymały na tych, którzy byli przy niej, lecz jak gdyby nie widziała ich wcale.
— Lekarstwo... prędko! — wyrzekła Matylda.
Henryk ręką, nieco drżącą, nalał na łyżeczkę odpowiednią ilość mikstury.
Matylda wzięła łyżeczkę i, uniósłszy głowę przyjaciółki, mówiła do niej głosem pieszczotliwym:
— Wypij to, moja droga... Wypij...


XLV.

Alina nie była już zemdloną, lecz jeszcze nie oprzytomniała.
Dźwięk głosu Matyldy niewyraźnie dochodził do jej uszu.
Oczy jeszcze zasłaniała mgła.
Jednakże otworzyła nawpół usta instynktownie i wypiła odrazu napój, uspokający i wzmacniający.
Chora, wypiwszy lekarstwo, opuściła głowę, a powieki opadły znów na źrenicę.
Jednocześnie zmarszczka powstała wśród brwi.
Znać było na czole pracę budzących się myśli.
Syn Gabryela Savanne i jego kuzynka śledzili z niepokojem ten postęp obudzenia.
Nagle Alina podniosła się na łóżku.
Oczy się jej otworzyły.
Fala krwi, uderzywszy do lic, zastąpiła siną bladość.