giego przyjaciela. Będę towarzyszyła Alinie... Obie będziemy sobie dodawały sił...
— Niech i tak będzie — wyszeptał Daniel Savanne. — Henryk zawiezie was do Saint-Ouen, kiedy zwłoki naszego biednego przyjaciela będą tam przewiezione.
Powróćmy do Saint-Ouen.
Nasz sympatyczny przyjaciel, Magloire, mańkut, od nocy pożaru wszystkiemu się przyglądał, wszystkiemu się przysłuchiwał, usiłował zdać sobie sprawę z najdrobniejszych faktów, ażeby z nich zrobić użytek dla swej protegowanej małej Marty.
Od sędziego śledczego odprowadził dziecko do pani Aubin.
Przeświadczony, że córka Germany była pod dobrą opieką, posilił się naprędce i powrócił do siebie na wieś Saint-Ouen.
Tam, przy ulicy Sekwany, zajmował mieszkanko, które utrzymywał z wielką troskliwością i czystością.
— Jakkolwiek wielce znużony, zanim się rzucił na łóżko, chciał umieścić w pewnem miejscu dwa przedmioty, które zabrał z fabryki i które miały wielkie znaczenie.
Mówimy tu o kłębku bawełnianym, oddanym mu przez Martę i o klejnociku, który wyjął z zaciśniętej ręki zemdlonej Weroniki Sollier.
Najprzód zajął się kłębkiem.