Czytelnicy nasi wiedzą, jakie były stosunki pomiędzy żoną i mężem, w chwili, gdy bezkrajowiec, po napisaniu do Klaudyusza Grivot, znanego nam listu, przybył do Francyi i popełnił szereg ohydnych zbrodni.
Na tem poprzestajemy w naszych objaśnieniach przeszłości i wracamy do naszego opowiadania w chwili, kiedy bratobójca przybywał do Berlina z pieniędzmi, skradzionemi z kasy Ryszarda.
Odebrał z ekspedycyi walizę, wsiadł do dorożki i kazał się zawieźć do pałacu, w którym mieszkał z żoną przy ulicy Fryderyka.
Zadzwonił i wtedy lokaj otworzył mu drzwi, a zobaczywszy go, zawołał:
— A! to pan... a pan nie uprzedził o przyjeździe i dlatego nie spodziewano się pana dziś.
— Zanieś walizę do mego mieszkania — rozkazał przyjezdny.
Służący posłuszny i, poprzedzając swego pana, pośpieszył zapalić światło w gabinecie, pokoju i w sypialni mieszkania oddzielnego Roberta, gdyż tenże oddawna nie miał wspólnego mieszkania z żoną.
— Uprzedź panią o moim przyjeździe — rzekł bratobójca.
— Pani niema w pałacu.
— A wiesz, gdzie jest?
— Pani jest na obiedzie u pani baronowej Keller.
I, spojrzawszy na zegar, lokaj dodał:
— Pani pojechała o siódmej z panem Filipem.
— A! więc pan Filip jest w Berlinie?
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/338
Ta strona została przepisana.