Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/341

Ta strona została przepisana.

na stacyę, gdzie winien był wysiąść Robert Verniere w przyjeździe z Paryża.
Rozkaz miał nie opuszczać stacyi i natychmiast dać wiadomość o przyjeździe śledzonego.
O ósmej wieczorem spostrzegł Roberta, wchodzącego do sali pakunków po walizę.
Nie było żadnej wątpliwości. Kartki przylepione na walizie, które odczytał agent w przejściu, miały napis: Paryż — Berlin.
Oczywiście agent nie pomyślał o kuryerze, który z Londynu przez Bruksellę, Kolonię, Berlin, dążył do Petersburga, punktu krańcowego
Zadanie agenta było już krótkie.
Udał się też do głównego sztabu.
Wiadomości jego nie mogły budzić żadnej wątpliwości.
Aż nadto dostarczały dowodu, że baron Schultz omylił się w swoich domysłach.
Nazajutrz przesłano mu list prawie drwiący, z wykazaniem bezzasadności jego podejrzeń.
Słowem bezbronność wydawała się zapewnioną Robertowi Verniere.
A jednak, pomimo wszelkich ostrożności, przedsięwziętych przez niego i przez Klaudyusza Grivot, niezręczność przecie o mało go nie zdradziła i uczyniła go więcej niż podejrzanym w oczach jego żony.
W przeddzień wieczora, powracając do pałacu przy ulicy Fryderyka, Robert, jakeśmy powiedzieli, wyjął z kieszeni surduta papiery i różne przedmioty, które się