jeszcze nadziei, że dojdę do celu, ale muszę pana uprzedzić, że to kosztować będzie dużo...
— Nie będę się z panem targował...
— Moi ludzie będą musieli jeździć. Podróże są kosztowne i będę musiał ponosić nakłady...
— Życzy pan sobie zaliczenia?
— Oczywiście...
— Niech pan oznaczy cyfrę, proszę...
— Pięć tysięcy franków.
— A po skończeniu interesu jakikolwiek będzie rezultat, ile mam panu wypłacić?
— Dziesięć tysięcy franków — czy zgoda?
— Najzupełniej i dodam nawet w razie powodzenia sowitą gratyfikacyę dla pańskiego personelu.
Kapitan położył na stole paczkę.
— Oto pięć tysięcy franków zaliczenia — rzekł — a dziesięć tysięcy franków złożone będą przezemnie na imię pańskie u pana Ryszarda Verniere, przemysłowca, przy ulicy Haudonin nr. 60 w Saint-Ouen jednocześnie wraz z sumą, przeznaczoną dla Germany Sollier i jej córki.
— Dlaczego pan pozostawia pieniądze u pana Verniera? — zapytał Wiewiórka.
— Bo przyjechałem do Paryża tylko na kilka dni... Muszę być już na morzu drugiego lutego, a pierwszego w Tulonie... Czy pan się zgadza na ten sposób zaspokojenia pańskiego honoraryum?
— Mam zaufanie do pana, jak pan do mnie... Zgadzam się.
— Dziękuję panu...
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/35
Ta strona została przepisana.