Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/350

Ta strona została skorygowana.

— Myślałem, ale uważałem się za silniejszego, niźli nim jestem rzeczywiście, i powtarzam ci, że w ostatniej chwili zbrakło mi odwagi.
— A może brat twój byłby do ciebie zgoła mniej uprzedzony, niż sobie wyobrażasz... Czas łagodzi rozjątrzenia, nawet usprawiedliwione.
— Widać zaraz, że nie znasz wcale Ryszarda...
— To prawda! Prosiłam, ażebyś mnie z nim zapoznał po naszym ślubie... Nie uczyniłeś tego.
— Obawiałem się dla ciebie chłodnego przyjęcia...
— Brat twój, nie mając do mnie żadnej urazy, nie mógł mnie źle przyjąć...
— Brutal...
— Może, ale człowiek z sercem.
— Nie chciałem ryzykować.
— Nie miałeś racyi... ale te wspomnienia do niczego nie służą... Co zamierzasz robić teraz?.. Jesteś w sile wieku.. Możesz pracą odkupić swe winy...
— Pomóż mi — odpowiedział zimno Robert.
— Z mej kieszeni, czy tak?
— Tak... Cóż mogę przedsięwziąć bez pieniędzy?
— O co mnie prosisz dziś, uczyniłam to niegdyś, wiesz o tem dobrze... oddałam ci do rozporządzenia znaczne sumy... majątek... Miałeś, jak mówiłeś, powrócić do Francyi i założyć fabrykę, której zdolności twoje zapewniłyby powodzenie, w której urzeczywistnione wynalazki twe przyniosłyby bogactwo i sławę... Marzyłam, że kiedyś syn mój zajmie obok ciebie stanowisko, które mu przygotujesz. Ty natomiast zostałeś w Berlinie, gdzie me interesa zatrzymywały mnie nakoniec, i rumienię się, na