wspomnienie, jaki użytek skandaliczny uczyniłeś z pieniędzy, pochodzących odemnie, twojej żony, która opłacała kochanki twoje... Majątek, który mi pozostał, jest dla mego syna, i ja nie wydam z niego na co innego ani centyma.
Robert ukłonił się ironicznie.
— Winszuję ci — rzekł — mówisz tak, jakby mówił mój brat.
— Bo cię zna, jak i ja cię poznałam, niestety. Nie licz już na mnie, uczyniłam dla ciebie więcej, niżbym była powinna...
Robert zbladł.
— Rzeczywiście jesteś wspaniałomyśna! — wyrzekł głosem, z gniewu drżącym — mam u ciebie stół i mieszkanie i, co więcej otrzymuję od twego bankiera sumę, wystarczającą dla zapłacenia krawca i na kupno cygar...
Wiem, pani, że to bardzo pięknie, względem człowieka, którego nosisz nazwisko!.. Zresztą, jak powiedziałaś przed chwilą, wszelkie spory są zbyteczne! Zamknij swe pieniądze... ja wkrótce i bez twojej pomocy, potrafię sobie wytworzyć stanowisko niezależne.
— Doprawdy?
— Nie masz potrzeby wątpić memu słowu, ponieważ nie żądam od ciebie niczego...
— Byłeś całe cztery dni w Paryżu, nieprawdaż?
— Po co to pytanie?
— Bo dziwię się, że, wyrzekłszy się zobaczenia z bratem, nie powróciłeś natychmiast do Berlina.
Robert nadstawił uszu.
W jego położeniu wszystko go niepokoiło.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/351
Ta strona została przepisana.